×

URBAN DECAY NAKED RELOADED | ODŚWIEZONA KULTOWA PALETA NAKED

 Witajcie Kochani!

Czy ktoś z Was jeszcze pamięta palety Urban Decay Naked? NAKED, NAKED 2 i NAKED 3?

Wiecie, że miałam wszystkie 3? Moją pierwszą była chyba Naked 3 - nie pamiętam skąd ją zamawiałam, chyba z USA. Jaki to był SZAŁ111 To była chyba pierwsza z moich drogich palet. Później gdy Urban Decay weszło do Polski, w jakiejś sporek promocji kupiłam Naked i Naked 2. Powiem Wam szczerze, że oprócz "dwójki", którą sprezentowałam znajomej, "jedynka' i "trójka" są cały czas ze mną. I chociaż nie sięgam po nie zbyt często, i są już jednak nieco stare, choć nic im się nie dzieje, to nadal mam do nich spory sentyment.

Jakiś czas temu marka wycofała paletę NAKED i jakiś czas później do sprzedaży weszła nowość NAKED RELOADED. Nie od początku mnie kusiła, ale jednak dałam się jej porwać.

 


URBAN DECAY NAKED RELOADED

Paleta składa się z 12 cieni o różnym wykończeniu. W poprzednich edycjach wszystkie cienie były jednakowej wielkości, w Reloaded pierwsze dwa i ostatnie dwa cienie są większe. Pierwszy i ostatni największe, drugi i przedostatni średnie. Najbardziej się cieszę, że te dwa skrajne są największe bo to jasny beż i ciemny beż - kolory, których używamy w niemal każdym makijażu.

BRIBE - to jasny matowy beż, choć w sumie jego wykończenie jest jakby lekko satynowe. Ma ładny pigment i świetnie się nadaje pod łuk brwiowy.

BARELY BAKED - to topperowe złoto, choć i samodzielnie nałożony na powiekę wygląda przepięknie. Jego nazwa odwołuje się do kultowego HALF BAKED, który znajdował się w N1 i N2

ANGEL FIRE - topperowy szampański różyk, bardzo bardzo jasny, świetny też do wewnętrznego kącika.

RETRO - to kolor ciemnej brzoskwini z domieszką różu. Świetny jako cień przejściowy, jak i samodzielny.

REPUTATION - piękny miedziano-brązowy metalic, z drobinkami. Cudownie odbija światło.

BURN - idealny kolor do przejścia między złotymi i różowymi pigmentami a matowym brązem. Lubię go też do makijażu jednym cieniem.

END GAME - głęboki czekoladowy matowy brąz. Fajny do przyciemnienia makijażu czy do zrobienia nim kreski.

DREAMVEAVER - ten cień ma idealny kolor dla mnie, ale niestety pokonała mnie jego formuła. Jest po prostu zbyt grubo zmielony i to jedyny cień z palety, za którym nie przepadam.

DISTILLED - to kolejny perłowy cień, zastosowanie ma podobne jak BURN tylko do chłodniejszych odcieni.

BUCKED - matowy przejściowy karmelowy brązo-beżyk

BOUNDARIES - również przejściowy mat, tym razem cieplejszy, nazywam go dyniowym

BLUR - ciemniejszy matowy beż. Dla ciemniejszych karnacji będzie beżem, dla jaśniejszych cieniem przejściowym 

 



 

Paleta ogólnie jest ewidentnie ciepła, więc będzie idealna dla szukających takich odcieni. W porównaniu do swoich poprzednich wersji - cienie mają już zupełnie inną jakość - na plus. Kochałam stare palety Naked, ale wtedy nie było nic lepszego, cienie często zlewały się w jedno. Tutaj kolory pięknie się łączą, ale nie zlewają. 



Jak Wam się podoba? Ja często po nią sięgam i w swoich makijażach, i w makijażach Klientek. Bardzo się cieszę, że URBAN DECAY jest już szerzej dostępne. Ja mam chyba jeszcze ochotę na paletkę HONEY.


Buziaki,

Ania | Kosmetykoholizm


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Kosmetykoholizm , Blogger