Na dobry początek - oszczędności w moim życiu
Witajcie Kochani!
Dzisiaj poruszę dla Was nieco inny temat. Teoretycznie niezwiązany z kosmetykami bezpośrednio... ale pośrednio już tak. W końcu nasze kosmetyczne pasje trzeba z czegoś finansować a często budżet domowy nie przewiduje tych wydatków, szczególnie większych.
Oszczędności... Ostatnio często w telewizji pojawiają się reklamy Getin Bank - "Oszczędności biorą się z rozsądku", "Warto oszczędzać nie tylko dla siebie". I tak sobie pomyślałam... Jak to było z oszczędnościami w moim życiu, na co je przeznaczałam?
Oszczędności to nie tylko pieniądze, które odkładamy na przyszłość, na "czarną godzinę", na emeryturę lub by po prostu mieć. Oszczędności to również kwoty odkładane na jakiś cel. Pewnie, że kusi człowieka wydać wszystko, bo jeszcze to jest potrzebne, jeszcze coś innego. Ale czy na pewno?
Jako dziecko i nastolatka ( a było to już trochę czasu temu ) nie dostawałam regularnego kieszonkowego, wszelkie "drobne" trzeba było zarobić. Najłatwiej było oczywiście latem - a to pomoc przy zbieraniu owoców, sprzedaż jabłek. Ale jak to dzieci - wszystkie tak zarobione pieniądze szły na przyjemności - a to jakieś kolorowe długopisy, coś słodkiego, gry na Pegasus. Umawialiśmy się z bratem jaką część tych naszych "zarobków" odkładamy by wspólnie kupić pistolet do konsoli Pegasus ( kto jeszcze pamięta co to było? ) czy też na kolejne "dyskietki". Pół zimy graliśmy później, dopóki rodzice nie chcieli oglądać telewizji :) Ale wiecie co... oni też grali gdy my poszliśmy spać.
Pamiętam jednak jedną sytuację, na pewno byłam jeszcze w podstawówce, i to gdzieś w klasie 4-5 i nadchodziły święta Bożego Narodzenia, co u nas w domu zawsze wiązało się z prezentami. Pamiętam to jak dziś gdy z kupką zaoszczędzonych drobniaków poszłam do małego osiedlowego sklepu i kupiłam dla rodziców dużą kawę Tchibo i dużą czekoladę. Pamiętam, że zabrakło mi już pieniędzy na opakowanie i sama zrobiłam papier pakowy - na kartce A3 odrysowałam z reklamówki pięknego Mikołaja i w ten papier zawinęłam prezent. Do dziś pamiętam łzy w oczach rodziców... byłam z siebie wtedy naprawdę dumna, że sprawiłam im radość. Bo przecież tak przyjemnie jest kogoś uszczęśliwić.
Gdy już byłam nastolatką swoje oszczędności, pochodzące głównie z bycia etatową nianią dla swojego drugiego dużo młodszego brata, przeznaczałam na wyjazdy wakacyjne. Oczywiście nie zarabiałam tyle by móc cały wyjazd pokryć ale rodzice nie dawali mi już żadnego "kieszonkowego" na takie wyjazdy, opłacali tylko np. obóz harcerski a to co miałam ze sobą to były zarobione i zaoszczędzone przeze mnie pieniądze. Powiem Wam szczerze, że inaczej się wydaje to, co się zarobiło samemu niż to co się dostało. Dwa razy przemyślisz czy ta kolorowa bransoletka, która kusi się na stoisku, jest Ci naprawdę potrzebna. I już gdzieś od 7. klasy podstawówki, lipiec i pierwszą połowę sierpnia pracowałam po kilka godzin dziennie, by końcem wakacji móc sobie pozwolić na wyjazd.
A jak jest u mnie w dorosłym życiu? Od kilku lat mam dwie skarbonki celowe: wakacyjną i perfumowo-kosmetyczną. Wakacyjna jest na monety 5 zł a perfumowa na 2 zł. Za każdym razem gdy mam te monety w portfelu wrzucam je do odpowiednich skarbonek. I w taki nieodczuwalny sposób zbieram pieniądze a po uzbieraniu większej kwoty wpłacam je na Konto Oszczędnościowe gdzie dodatkowo procentują, w ten sposób mieliśmy w tym roku ok. 2000 zł ekstra na wyjazd wakacyjny dzięki czemu ni odczuliśmy wypadu zbyt mocno w budżecie domowym. Co do drugiej skarbonki - tu niestety troszkę wolniej się zbiera ale zawsze... Dzięki temu mogę sobie też pozwolić na droższe kosmetyki.
Ciekawa jestem na co Wy przeznaczyliście pierwsze swoje oszczędności.
Wpis powstał we współpracy z GetIn Bank oferującym Konto Oszczędnościowe "Na dobry początek".
Buziaki dla Was,
Ania | Kosmetykoholizm
Dzisiaj poruszę dla Was nieco inny temat. Teoretycznie niezwiązany z kosmetykami bezpośrednio... ale pośrednio już tak. W końcu nasze kosmetyczne pasje trzeba z czegoś finansować a często budżet domowy nie przewiduje tych wydatków, szczególnie większych.
Oszczędności... Ostatnio często w telewizji pojawiają się reklamy Getin Bank - "Oszczędności biorą się z rozsądku", "Warto oszczędzać nie tylko dla siebie". I tak sobie pomyślałam... Jak to było z oszczędnościami w moim życiu, na co je przeznaczałam?
Oszczędności to nie tylko pieniądze, które odkładamy na przyszłość, na "czarną godzinę", na emeryturę lub by po prostu mieć. Oszczędności to również kwoty odkładane na jakiś cel. Pewnie, że kusi człowieka wydać wszystko, bo jeszcze to jest potrzebne, jeszcze coś innego. Ale czy na pewno?
Jako dziecko i nastolatka ( a było to już trochę czasu temu ) nie dostawałam regularnego kieszonkowego, wszelkie "drobne" trzeba było zarobić. Najłatwiej było oczywiście latem - a to pomoc przy zbieraniu owoców, sprzedaż jabłek. Ale jak to dzieci - wszystkie tak zarobione pieniądze szły na przyjemności - a to jakieś kolorowe długopisy, coś słodkiego, gry na Pegasus. Umawialiśmy się z bratem jaką część tych naszych "zarobków" odkładamy by wspólnie kupić pistolet do konsoli Pegasus ( kto jeszcze pamięta co to było? ) czy też na kolejne "dyskietki". Pół zimy graliśmy później, dopóki rodzice nie chcieli oglądać telewizji :) Ale wiecie co... oni też grali gdy my poszliśmy spać.
Pamiętam jednak jedną sytuację, na pewno byłam jeszcze w podstawówce, i to gdzieś w klasie 4-5 i nadchodziły święta Bożego Narodzenia, co u nas w domu zawsze wiązało się z prezentami. Pamiętam to jak dziś gdy z kupką zaoszczędzonych drobniaków poszłam do małego osiedlowego sklepu i kupiłam dla rodziców dużą kawę Tchibo i dużą czekoladę. Pamiętam, że zabrakło mi już pieniędzy na opakowanie i sama zrobiłam papier pakowy - na kartce A3 odrysowałam z reklamówki pięknego Mikołaja i w ten papier zawinęłam prezent. Do dziś pamiętam łzy w oczach rodziców... byłam z siebie wtedy naprawdę dumna, że sprawiłam im radość. Bo przecież tak przyjemnie jest kogoś uszczęśliwić.
Gdy już byłam nastolatką swoje oszczędności, pochodzące głównie z bycia etatową nianią dla swojego drugiego dużo młodszego brata, przeznaczałam na wyjazdy wakacyjne. Oczywiście nie zarabiałam tyle by móc cały wyjazd pokryć ale rodzice nie dawali mi już żadnego "kieszonkowego" na takie wyjazdy, opłacali tylko np. obóz harcerski a to co miałam ze sobą to były zarobione i zaoszczędzone przeze mnie pieniądze. Powiem Wam szczerze, że inaczej się wydaje to, co się zarobiło samemu niż to co się dostało. Dwa razy przemyślisz czy ta kolorowa bransoletka, która kusi się na stoisku, jest Ci naprawdę potrzebna. I już gdzieś od 7. klasy podstawówki, lipiec i pierwszą połowę sierpnia pracowałam po kilka godzin dziennie, by końcem wakacji móc sobie pozwolić na wyjazd.
A jak jest u mnie w dorosłym życiu? Od kilku lat mam dwie skarbonki celowe: wakacyjną i perfumowo-kosmetyczną. Wakacyjna jest na monety 5 zł a perfumowa na 2 zł. Za każdym razem gdy mam te monety w portfelu wrzucam je do odpowiednich skarbonek. I w taki nieodczuwalny sposób zbieram pieniądze a po uzbieraniu większej kwoty wpłacam je na Konto Oszczędnościowe gdzie dodatkowo procentują, w ten sposób mieliśmy w tym roku ok. 2000 zł ekstra na wyjazd wakacyjny dzięki czemu ni odczuliśmy wypadu zbyt mocno w budżecie domowym. Co do drugiej skarbonki - tu niestety troszkę wolniej się zbiera ale zawsze... Dzięki temu mogę sobie też pozwolić na droższe kosmetyki.
Ciekawa jestem na co Wy przeznaczyliście pierwsze swoje oszczędności.
Wpis powstał we współpracy z GetIn Bank oferującym Konto Oszczędnościowe "Na dobry początek".
Buziaki dla Was,
Ania | Kosmetykoholizm