Kózka Leń - nic nie robi cały dzień!
Witajcie!
Ten post będzie pierwszym postem o kosmetyku, który według mojego uznania w 100% się NIE SPRAWDZIŁ i według mojego uznania jest BUBLEM. A mowa tu o:
Fennel Body Butter Goat's Milk, czyli o maśle do ciała Kozie Mleko marki Fennel.
Kosmetyk dostałam na spotkaniu blogerek i tak sobie czekał grzecznie na swoją kolej, aż się doczekał...
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to skład, a dokładniej SKŁADY, bo są dwa i to ciut różne od siebie. Gliceryna na innym miejscu w składzie, brak parabenów w jednym ze składów a w drugim są. Już to mnie zdziwiło, ale dobra... poużywamy sobie. AAA i jeszcze jedno - ja się pytam - GDZIE JEST TEN NATURALNY KOMPLEKS SKŁADNIKÓW ŚWIEŻEGO KOZIEGO MLEKA? Nie znam się na składach, ale jednak coś tam kapuję... składników mleka nic a nic!
Zgrabne odkręcane pudełeczko - słoiczek - OK, aluminiowa folia czy tam inne sreberko zabezpieczające - OK, białe gęste masełko o kremowym delikatnym zapachu, całkiem przyjemnym - OK.
I na tym KONIEC OKEJÓW!
Po kąpieli smaruję się masłem i... yyyy... co to jest? Masło ciężko rozprowadza się po skórze i w ogóle się nie chce wchłaniać. Smaruję i smaruję i dalej nic. Dalej masło się nie wchłania. Leży na skórze i zaczyna wkurzać. Jest klejąco i drażniąco. Idę spać, może się wchłonie. Rano wstaję ze swędzącymi łydkami, z których zdrapuję warstwę kremu. MASAKRA!!!
Drugie podejście kończy się tą samą tragedią - DO MOJEGO CIAŁA SIĘ NIE NADAJE!!!
Przed "obsmarowaniem" kosmetyku postanowiłam wypróbować go jeszcze do włosów. Kremowanie jest na topie, co prawda próby z kremem kakaowym ISANA nie przyniosły oczekiwanych WOW rezultatów, ale zobaczymy. Nałożyłam Masło na suche włosy, pasmo po paśmie na długości tak gdzieś 5 cm od skóry głowy po końcówki. Trzymałam 2 godziny i zmyłam szamponem. Coś jakby lepiej, włosy lekko dociążone, kolor pogłębiony, ale brak blasku totalny, nie o to mi chodziło :(
BUBELEK wyląduje dzisiaj w koszu, a dokładniej zawartość pojemniczka. Samo opakowanie może się jeszcze przydać.
Poczytałam sobie na różnych blogach o masłach fennel i faktycznie - znalazłam więcej negatywnych niż pozytywnych opinii. Jedyna nadzieja dla tej marki w scrubie Lody Truskawkowe...
Kózka niedobra jest!
Pozdrawiam,
Ania
Ten post będzie pierwszym postem o kosmetyku, który według mojego uznania w 100% się NIE SPRAWDZIŁ i według mojego uznania jest BUBLEM. A mowa tu o:
Fennel Body Butter Goat's Milk, czyli o maśle do ciała Kozie Mleko marki Fennel.
Kosmetyk dostałam na spotkaniu blogerek i tak sobie czekał grzecznie na swoją kolej, aż się doczekał...
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to skład, a dokładniej SKŁADY, bo są dwa i to ciut różne od siebie. Gliceryna na innym miejscu w składzie, brak parabenów w jednym ze składów a w drugim są. Już to mnie zdziwiło, ale dobra... poużywamy sobie. AAA i jeszcze jedno - ja się pytam - GDZIE JEST TEN NATURALNY KOMPLEKS SKŁADNIKÓW ŚWIEŻEGO KOZIEGO MLEKA? Nie znam się na składach, ale jednak coś tam kapuję... składników mleka nic a nic!
Zgrabne odkręcane pudełeczko - słoiczek - OK, aluminiowa folia czy tam inne sreberko zabezpieczające - OK, białe gęste masełko o kremowym delikatnym zapachu, całkiem przyjemnym - OK.
I na tym KONIEC OKEJÓW!
Po kąpieli smaruję się masłem i... yyyy... co to jest? Masło ciężko rozprowadza się po skórze i w ogóle się nie chce wchłaniać. Smaruję i smaruję i dalej nic. Dalej masło się nie wchłania. Leży na skórze i zaczyna wkurzać. Jest klejąco i drażniąco. Idę spać, może się wchłonie. Rano wstaję ze swędzącymi łydkami, z których zdrapuję warstwę kremu. MASAKRA!!!
Drugie podejście kończy się tą samą tragedią - DO MOJEGO CIAŁA SIĘ NIE NADAJE!!!
Przed "obsmarowaniem" kosmetyku postanowiłam wypróbować go jeszcze do włosów. Kremowanie jest na topie, co prawda próby z kremem kakaowym ISANA nie przyniosły oczekiwanych WOW rezultatów, ale zobaczymy. Nałożyłam Masło na suche włosy, pasmo po paśmie na długości tak gdzieś 5 cm od skóry głowy po końcówki. Trzymałam 2 godziny i zmyłam szamponem. Coś jakby lepiej, włosy lekko dociążone, kolor pogłębiony, ale brak blasku totalny, nie o to mi chodziło :(
BUBELEK wyląduje dzisiaj w koszu, a dokładniej zawartość pojemniczka. Samo opakowanie może się jeszcze przydać.
Poczytałam sobie na różnych blogach o masłach fennel i faktycznie - znalazłam więcej negatywnych niż pozytywnych opinii. Jedyna nadzieja dla tej marki w scrubie Lody Truskawkowe...
Kózka niedobra jest!
Pozdrawiam,
Ania